wtorek, 23 lutego 2010

Smierć jak ulał .



"Beksiński został zamordowany w swoim mieszkaniu w Warszawie w nocy z 21 lutego 2005 na 22 lutego 2005 roku."

Myślałem, że mniej czasu minęło od tej historii tragicznej, o której w takim razie dowiedziałem się na Onecie zapewne te 5 lat wstecz – nie koniecznie była to informacja z czołówki ale była tam – pisało przecież : „ Beksiński nie żyje” . Ależ to do niego pasowało . Idealnie . Śmierć przecież leżała mu jak ulał . I na płótnie i na sercu. Mit. Był bardziej żyw niż jego legenda. Więcej w nim było życia niż w jego legendzie. Smutna historia do kości. Polecam każdemu jego wystawę w Sanoku, teraz zapewne jeszcze bogatszą – ja miałem szczęście oglądać ją jeszcze za jego życia, a jak wiadomo testament Beksińskiego ofiarował jego spuściznę temu właśnie muzeum w jego mieście… .
Wklejam tu dwa zdjęcia . Jego obraz i jego projekt autobusu .
Pewnego dnia zdecydował zatrzymać czas w swoim życiu i przenieść swój los na zupełnie inne tory . Porzucił dotychczasowe zajęcie i został malarzem . Amen .

wtorek, 9 lutego 2010

UUUUU strzlby z Brixton !


"... potrafimy szeroko oddychać nawet za cenę utraty życia ... "

Alians - strzelby z Brixton - bomby domowej roboty !

Bylem kiedys pewien, że to autorski utwór kapili z Pily czy tychże okolic . Mniejsza z tym. Ja wiem - klasycy to klasycy ale Bomby są moim zdaniem ponad wszystko .

niedziela, 7 lutego 2010

LADA NADA



To jeden z niewielu - jeli można tak powiedziec - teledysków DE PRESS / HOLY TOY . Mylę, że odrobine oddaje to zjawicho !
Zima trzyma nas krótko.

sobota, 6 lutego 2010

65


Naprawdę ważny gosć:). 65 lat .

czwartek, 4 lutego 2010

NEBB znaczy DZIUBEK


To były lata 90 –te ( hi hi ale brzmi ) .

To być mógł rok 1995- strzelam. Pociąg stąd do tamtąd. Lato. Podniszczona legitymacja szkolna ze szkoły zawodowej była przyczyną stresu, że konduktor stwierdzi iż np. siateczka zadrapana ją dyskwalifikuje. Niepotrzebny stres. Być może jest cząstką mojego czasem złego samopoczucia wywołanego chorobą co od stresu pochodzi. Nadmiar czegokolwiek jest zły ( ?). Ten pociąg jedzie dalej. Najdalej wtedy. Góry. Boże jak dawno nie byłem w górach . Pieniny. Dwa razy byłem w Pieninach. Z czego będąc pierwszy raz nie spodziewałem się że będę raz drugi.
W pociągu dochodzi do takiego zdarzenia . Michał – człowiek z zasadami wielkimi – wegetarianin o pseudo Weget ( kto pożarł wegetarian ?) wkłada kasetę magnetofonową prawdopodobnie pirat, innej możliwości raczej wtedy nie było . Wkłada do magnetofonu, który stoi na tym stoliczku pociągowym podnoszonym , który lubi się składać bez żadnej przyczyny. A kaseta się kręci. Dźwięk, który idzie z głośników wymieszany jest totalnie z hałasem pociągu, hałasem który lubię bo lubię ogólnie klimat pociągów, klimat któremu czasem bezwiednie się oddawałem. I tyle. Ta muzyka- pamiętam- mnie wkurwia.
Nie – ten pociąg jechał w Bieszczady . Pamięć zawodna. W bacówce w Cisnej nie wiem ( nie pamiętam ) wg jakiego splotu wydarzeń tę sama kasetę wkładam do łokmena . Być może już nie pierwszy raz ale ten raz pamiętam dobrze. Słuchawki miały bodajże pomarańczowe gąbeczki.

Hiczkok , Ziomber , Dzik i Weget idą się przejść. W plecaku mają piwo przyniesione z dołu. Ja wtedy miałem uraz do piwa ale piłem piwo. Oni poszli. Ja zostałem . Na tej kasecie był DE PRESS . Płyta nazywała się 3 Potocki. Strona A, strona B w sumie 13 utworów czegoś czego nie mogłem w pozytywnym sensie ogarnąć. Jak to ogarnąć ?! Andrzej Dziubek Nebb ( Nebb po Norwesku Dziubek) góral z Orawy, żywa legenda – w Norwegi z norweskimi muzykami nagrywa jako DE PRESS piosenki ( wole utwory ) śpiewając nie tyko, ale głównie po Polsku do muzyki – nie wiem – punkowo rokowo folkowej z podchodami pod hip hop ( Kiss me Rusia ). Teksty, które ze względu na wykonanie i gwarę góralską ciągle gdzieś tam pozostają nawet po latach owiane jakąś taką nutką tajemnicy. Wszystko razem dało – daje efekt taki rozbrajający. No i jeszcze kwestia świadomości – jeśli to był rok 1995 czy nawet trochę inny, to o zjawisku takim pokroju DE PRESS w zasadzie nie mogłeś dowiedzieć się nic z nikąd. Internetu nie było, telewizja – kilka kanałów, gazety muzyczne jakie gazety muzyczne. Pozostawali ludzie od których coś gdzieś raz na parę miesięcy, lat – tyle. Równie piękne co nie.

A Andrzej Nebb – o nim jeszcze napiszę. Powiem patetycznie tylko, że jestem szczęśliwy iż na drodze życia mego pojawiło się to co jego.
Frajereczka, Qstavind. Lelija, 3 Potocki, Fantazyjo !!!!